środa, 26 listopada 2014

O pistacjowych rogalach i porąbanych palmach

Świecie kochany, czas najwyższy znów się odezwać! Ostatnie tygodnie, gdzieście się podziały? :) Grudzień za pasem, a za nami kolejne dni, czasem lepsze, czasem gorsze, ale zawsze niezapomniane. Goście, goście, jeszcze więcej gości, wycieczek, coraz więcej zajęć na uczelni, a w międzyczasie pisanie po nocach prac dyplomowych. Obiecałam ostatnio relację z Palermo i przepis na kaszubską mizerię z włoskich ogórków. W międzyczasie poniosło nas jeszcze do Katanii, Savoki i Cefalu, wszystko oczywiście w doborowym towarzystwie, no ale po kolei :-)

 Szybkie dokształcanie się w autokarze :)

Królewskie Palermo przywitało nas słońcem. Mamy namiary na najpyszniejsze z pysznych rogale z nadzieniem z pistacji (polecone przez Deona), największe na świecie ananasy i na najobrzydliwszy pod słońcem bar, w którym od lat nie widziano ściery i mopa. W dwa dni nie udało się nam zobaczyć wszystkiego, ale dałyśmy z siebie wszystko, by jak najlepiej wykorzystać ten czas. Spacerując w niedzielne popołudnie po mieście, odebrałyśmy je jako dość opustoszałe, co nas trochę zdziwiło - w końcu Palermo to czwarte co do wielkości miasto Italii. Na każdym kroku dawało się odczuć, że jest już "po sezonie". Oczarowała nas majestatyczna Katedra, a Katakumby Kapucynów wciąż budzą w nas mieszane uczucia. Moje wymarzone Stanze al Genio muszą poczekać, bo niestety trwają tam prace konserwatorskie. Oto nasza malutka foto-relacja :)

Taaaaki wielki ananas! ;)

 Hmmm.... gdzie by tu się wybrać?

Marta, no doradź nam! :)

Katedra w Palermo







 Vucciria - straganik rybny

To jest to, co Dziadki lubią najbardziej!

(oczywiście trzeba przyjść z własnym krzesłem!) :)




 Porąbana palma :-)



Kocia pausa pranzo :)



 Oryginalny pomysł na walkę z buractem wrzucającym śmieci do donic
(Uwaga, ta roślina jest radioaktywna - wybuchnie, jeśli wrzucicie do niej śmieci)




Do zobaczenia, Palermo! Jeszcze tam wrócimy :-)


Tymczasem kilkanaście godzin później pędziłyśmy na mesyński dworzec odebrać wyczekanego Gościa z Polski :) Te kilka dni z Asią minęło stanowczo za szybko, ale bardzo wesoło :) Dziękujemy za odwiedziny, Kochana! 
Na dzień dobry, piękne słońce, kawa w naszym ulubionym barze i pomysły na cały dzień....



 ...ale pogoda miała inne plany!

 Zamiast arancini od Famularich skończyło się na wybornej zupie,
 choć nie dla wszystkich starczyło zastawy stołowej :)

Na szczęście ktoś kiedyś wymyślił grę w karteczki na czole i wcale nie było nudno :) 

W następnych dniach nie spadła na nas ani kropla deszczu. Złaziłyśmy całe miasto! :)

 Miecznik, za jedyne 30 euro/kg! 


 Obowiązkowy punkt wycieczki - Piazza Duomo i PORYWAJĄCY spektakl :)

 Przerwa na cappuccino i wypisywanie pocztówek :)

 Potem mały spacer wzdłuz nabrzeża


 Madonnina, wciąż bez dwóch liter po nawałnicy


 Zahaczyłyśmy też o nasz wydział :)

 Tajemnicza maszyna znaleziona w podziemiach


Opuncje :) Uwaga na kolce! 








Wdrapałyśmy się na ukochane Christo Re, pomachałyśmy statkom płynącym do Reggio i oczywiście wstąpiłyśmy do baru Papagallo na lokalne przysmaki :) Późną nocą zebrało nas na Karaoke Dance Party, na którym oczywiście nie mogło zabraknąć Nie płacz Ewka, Cykad na cykladachDumki na dwa serca, Livin' on a prayer, Scatmana i tańców do I can't dance :) Darłyśmy się jak wariatki, a potem rano się dziwiłyśmy, czemu potraciłyśmy głosy :) A tu trzeba było rano wstać, zjeść śniadanie,

(oczywiście po włosku !)

i ruszyć do miasta św. Agaty, ale o tym następnym razem :) Sycylijskie uściski! 
A.




5 komentarzy:

  1. Ajajajajaj :D ale najlepszy byl taniec do utworu Genesis :D - to piszę ja, Jarząbek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. co za wspanałe widok! pozazdrościć;p aż chce się lata p

    OdpowiedzUsuń
  3. zakochałam sie we włoszech dzieki Waszym opisom i zdjeciom <3 Powodzenia dziewczyny! Choć znam tylko jedną, pozdrawiam wszystkie i czekam na kolejne opowieści :)

    OdpowiedzUsuń