niedziela, 30 listopada 2014

O pomagaczach, św. Agacie i o słoniu (ale nie Trąbalskim)

Jak tam się miewacie po andrzejkowych szaleństwach? Włosi nie mają Andrzejów, to i ich imienin nie obchodzą, ale wczoraj mieli tu narodową zbiórkę żywności. Nie trzeba tego było dwa razy powtarzać :)


 Nasi znajomi z ESN - Annina i Beppe :)

 Vicky z Niemiec :)

 Kartony zaczynają się zapełniać! 

 Chłopaki dali radę! Nanni, Gabriele i Beppe :)


 Praca wre :)




Po południu ekipa się trochę wymieniła, zrobiło się bardziej hiszpańsko, ale jeszcze nie dostałam zdjęć. Cały dzień w supermarkecie (oczywiście z pausa pranzo!) przyniósł pełno językowych wpadek i 30 kartonów jedzenia! Było warto. Włosi są bardzo hojni i prawie każdy pomagał na miarę swoich możliwości :) Tymczasem dokładnie wczoraj minęły równe dwa miesiące, odkąd jesteśmy w Mesynie. "Nie liczę godzin i lat - to życie mija, nie ja...." :) Filozoficzne rozważania na temat upływającego czasu to może jednak nie dzisiaj, lepiej wróćmy do włoskiego śniadania jedzonego jakiś czas temu :-) Zmontowaliśmy zacną polską bandę, bo oprócz Asi dołączył do nas Piotr - kolega Erasmus zapoznany w zamczysku na imprezie Halloween. Wsiedliśmy w czerwony autobus, który zawiózł nas do miasta św. Agaty :) Po drodze Piotr uczył nas japońskiej tabliczki mnożenia, a w międzyczasie podziwialiśmy piękne widoki zza szyb.

Zadumana Jola :)



Jak to zwykle bywa, przygotowywanie się do sumiennego zwiedzania miało odbywać się w autokarze, czyli tak naprawdę nigdy się nie zaczęło. Ale co my się będziemy takimi szczegółami przejmować? Zaopatrzeni w dobre humory i dużo energii, wyruszyliśmy na poszukiwanie najbliższej informacji turystycznej lub chociażby jakiegoś tubylca, coby zasięgnąć języka :) 



Straganik z opuncjami
 (smakuje toto jak coś pomiędzy jabłkiem, dynią a pomidorem,
 rośnie na kaktusach i ma niesamowicie wredne kolce :D)





Nie trzeba było dużo ujść, by natrafić na pierwsze ślady św. Agaty. Przyznaję się bez bicia, że na świętych to ja się nie za bardzo znam, ale mieszkańcy Katanii opowiadali nam o swojej patronce i jej losach z takim zacięciem, że po powrocie do domu zaczęłam mini-poszukiwania. Legenda głosi, że Agata była chrześcijanką z bogatego domu. Gdy jako młoda dziewczyna odrzuciła zaloty rzymskiego namiestnika Sycylii, oddano ją za karę do domu rozpusty, gdzie jednak udało się jej zachować czystość. Niestety wkrótce potem zaczęły się masowe prześladowania chrześcijan, a Agata jako jedna z pierwszych została poddana okrutnym torturom, za wzgardzenie uczuciem rzymskiego urzędnika. Najpierw odcięto jej piersi, a potem rzucono ją na rozżarzone węgle. Według przekazów, zmarła 5 lutego 251 roku (w wieku zaledwie 16 lat), a równo rok po jej śmierci nastąpił wybuch Etny i cudowne zatrzymanie się lawy przed bramami miasta (czemu miał się przysłużyć jej welon). Oprócz Katanii, św. Agata jest patronką San Marino i Malty, orędowniczką przy chorobach piersi, a także patronką zawodów związanych z ogniem. Ma też chronić całą Sycylię od wybuchów Etny. Co roku, od 3 do 5 lutego, Katania hucznie wspomina św. Agatę (trzy dni obchodów pełne pochodów i procesji, czasem dość nietypowych :) ). Miejscowi przekonywali nas, że dla katolików jest to jedno ze świąt, które trzeba choć raz w życiu zobaczyć (obok Wielkanocy w Sewilii i Bożego Ciała w Peru). Mamy nadzieję, że uda się nam wrócić w lutym do tego uroczego miasta :)

Statua św. Agaty



 Ulica św. Agaty


 Grafomańskie wybryki to niestety wielki problem Sycylii :-( 



  Katedra św. Agaty



Na katedralnym placu znaleźliśmy symbol miasta, słoniową fontannę! I choć pytani przez nas Katańczycy nie umieli odpowiedzieć na pytanie, dlaczego słoń jest symbolem ich miasta, doszperaliśmy się takiego wyjaśnienia: jak głosi legenda, w czasach starożytnych Katanię zamieszkiwały karłowate słonie, chroniące ludność przed dziką zwierzyną :) Okazało się również, że są na świecie dwa miasta, których symbolem jest to właśnie zwierzę. Oprócz Katanii jest to .... Trzebiatów :) 


 A oto i on - Słoń :)






 Przy fontannie znaleźliśmy pocztówki za 10 centów :)



 salon "Bialetti" - najsłynniejszej firmy produkującej kawiarki









Za nami roślinny kalendarz! Nie wiem, jak oni to robią, ale data się zgadzała :)

 Asiu, jak Ci się u nas podoba? :D


 Uwaga, moja głupota jest zaraźliwa :P

 Marcepanowe pyszności, nawet grzyby! 

W ścianie budynku poczty skrytki na: pocztę lotniczą,
 przesyłki ekspresowe na Sycylię i kontynent, 
a także oddzielne na zwykłą i ekspresową pocztę miejską 
(niestety wszystkie zamurowane)


Niewiadomo kiedy zapadła noc, ale miasto prezentowało się w ciemnościach jeszcze piękniej, niż za dnia.


Kawa smakuje najlepiej, gdy jest parzona z sercem! A ten Pan okazał się przemiłym rozmówcą, opowiedział nam wszystko, co wiedział o święcie św. Agaty i przy okazji historię rodzinnej kawiarenki przy jednym z kościołów :) Prawdopodobnie przez przypadek zawędrowaliśmy na kawę do najstarszej budki w całej Katanii :)



 Spacer po via Cruciferi - uliczce pełnej przepięknych barokowych kościołów 



 Wróciliśmy na Piazza Duomo, który wieczorem tętnił życiem :)

  Nie zjedliśmy pizzy, bo piec nie był jeszcze nagrzany :(

Zmęczone ale pełne wrażeń :)

Znaleźliśmy lokal o wdzięcznej nazwie: Ali Baba Chicken Spot, najedliśmy się kebabów i kurczaków i podreptaliśmy na ostatni autobus do Mesyny. Arrivederci Catania!

Dzięki Monice zostałam dumną posiadaczką tego oto przewodnika: 

(101 rzeczy do zrobienia na Sycylii przynajmniej raz w życiu)

Szkoda, że tak późno! Teraz musimy ponadrabiać dwumiesięczne zaległości, ale nieświadomie zaliczyłyśmy już kilka podpunktów, np. zjadłyśmy na śniadanie granitę z brioszką :) Zamówiłam w księgarni też Mediolan :) Do usłyszenia już w grudniu! Będzie coś o ....



Pozdrawiamy serdecznie!

PS   Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Piotra i Asi :)
PPS Wiemy, że tu zaglądacie, choć rzadko pozostawiacie po sobie ślady - dziękujemy! Jeżeli macie pomysł na jakiś temat, o którym chcielibyście poczytać, oczywiście w tematyce okołosycylijskiej, dajcie znać :) Zrobimy co się da, żeby go wyczerpać, albo przynajmniej nagryźć. To samo z miejscami, które warto zobaczyć, czy knajpkami, do których warto wstąpić... Jeżeli macie coś do polecenia, śmiało dajcie nam cynk! :-)