Nasi
szpiedzy z Polski donoszą, że kochana polska jesień nie daje się
zbytnio we znaki i chwilami jest nawet złota, prawda to?
Tymczasem na Sycylii deszcz pada coraz częściej i wiatr wieje coraz
mocniej, wymiatając z zakamarków pogubione liście. Jest to miła
odmiana, bo zazwyczaj spacer po chodniku przypomina slalom gigant.
Zgadnijcie między czym.... Podpowiedź: jest tu dużo piesków.
Swego czasu narzekałam, że Polska jest brudnym krajem, ale teraz
kajam się i mając porównanie, ten zaszczytny tytuł przyznaję
Sycylii i południu Włoch. Nie powinno to być jakimś wielkim zaskoczeniem, w końcu wszyscy nam to mówili, sama też czytałam "Gomorrę". Jednak zderzenie z rzeczywistością i tak było niemałym szokiem.
Śmieci są wszędzie. Śmieci walają się po ulicach. Śmieci się
nie segreguje. Śmieci wynosić można tylko między 18.30 a 8.00
rano. A tam gdzie śmieci, są też zwierzątka i nie mówię teraz o
ślicznych kotkach. Jakieś kilka dni temu miałyśmy z Karoliną
bliskie spotkanie trzeciego stopnia z wielkim, obrzydliwym i okropnym
szczurem. Narobiłyśmy takiego pisku, że to aż dziwne, że ludziom
nie powypadały szyby z okien. Dziwi mnie ten kontrast - w mieście
jest więcej fryzjerów i golibrodów niż spożywczaków, chyba
każdy szanujący się Sycylijczyk zaczyna dzień od wizyty w którymś
z tych przybytków, wszyscy chodzą pięknie ubrani, wymuskani i
wylewają na siebie litry perfum, a nie przeszkadza im to, że w tych
swoich świecących bucikach muszą lawirować między g******. Może
kolejne miesiące naprowadzą nas na trop rozwiązania tej zagadki...
Kolejną
zastanawiającą mnie kwestią jest brak dzieci na ulicach. Place
zabaw są puste, kobiet w ciąży jak na lekarstwo, a widok
matki z wózkiem to naprawdę rzadkość. Zapytane przez nas o to
Włoszki stwierdziły, że ludzie nie decydują się powiększanie
rodziny ze względu na niekorzystne czasy, bo przecież kryzys,
bezrobocie i ogólny brak perspektyw. Potem przyszło mi na myśl, że
to chyba dobrze, że tych matek z wózkami nie ma, albo chyba już
wiem, czemu nie widać ich na ulicach. Poruszanie się nawet bez
wózka wymaga chwilami nie lada kreatywności, kondycji
i cierpliwości, a każde wyjście z domu może być Twoim ostatnim! Nie rozumiem, po co w tym mieście
chodniki, skoro i tak nie da rady z nich korzystać. Sztuka
parkowania już dawno przekroczyła tu dopuszczalny poziom
abstrakcji, a stawianie aut na skrzyżowaniu, na przystankach
autobusowych i na przejściach dla pieszych to normalka. Nie ma
miejsc do zaparkowania? Nic nie szkodzi! Przecież można ustawić drugi
rządek aut wzdłuż pierwszego. Z jednej strony, z drugiej, a
najlepiej z obu. Efekt jest taki, że większy pojazd może sobie
pomarzyć o przedostaniu się przez taką uliczkę. Wtedy kierowca
staje i trąbi. Trąbi, trąbi, i trąbi. Trąbi aż do
skutku. Gorzej, jak właściciel feralnie zaparkowanego auta wybrał
się np. na obiad, do golibrody albo do położonego na czubku buta
Reggio. Ale tak naprawdę trąbią tu wszyscy, absolutnie z każdego
powodu, choć może trafniejszym stwierdzeniem byłoby, że
najczęściej z jego braku. Trąbią babcie, trąbią dziadki, trąbią
młodzi. Trąbią dwukołowcy, czterokołowcy, strażacy i
carabinieri.
Wszyscy mają klakson, mam i ja! Zatrzymywanie się na środku
ruchliwej ulicy, żeby pogadać ze starym znajomym i zakorkowanie
przy tym połowy miasta, to standard. Ale jest w tym całym
szaleństwie coś, co podziwiam - kunszt parkowania. Zderzak przy
zderzaku! Ale to tak, że nie wsadziłoby się żyletki. Parkowanie
równoległe tyłem, tzw. "koperta", opanowane do
perfekcji. Na nikim nie robi wrażenia widok pojazdów poobijanych,
poobdzieranych, porysowanych, a zderzaki czy lusterka przyklejone na
taśmę klejącą nikogo nie dziwią. Co najmniej kilka razy razy
widziałyśmy, jak ktoś parkując stuknął, zarysował albo obtarł
stojący obok pojazd. Schemat postępowania: wysiadasz, udajesz zdziwienie, z rozbrajającym
uśmiechem machasz ręką i idziesz w swoją stronę. Może
dlatego jeszcze nie widziałam tu ani jednej be-emki czy mercedesa.
Królują skutery, smarciki, wszelkiego rodzaju małe pojazdy, no i
miód na moje serce - mini coopery i stare fiaty 500.
P.S. Dziś święto lasu i pazza gioia ! Wysłali nam stypendium ! :)
W końcu! :-D ładna kolekcja fiatów :) Amina, a pamiętasz tego trójkołowego niebieskiego fiata chyba z Florencji z brodatym dziadkiem w środku? A u nas to już złota jesień przemija i niestety czuje się nadchodzącą zimę... Ale dzisiaj jeszcze ładnie słonko przygrzewało aż milej się od razu robi mimo wiecznie spóźniających się autobusów w gdańsku..
OdpowiedzUsuńPewnie, że pamiętam! Mam nawet gdzieś zdjęcie! :)
OdpowiedzUsuń